Przejdź do głównej zawartości

Polecane

Jesienne Mokridy - Jesienna Mokosz

W odległych czasach, gdy rytm życia wyznaczały cykle natury, a ludzie żyli w harmonii z otaczającym ich światem, Słowianie oddawali cześć potężnym bogom i boginiom. Jedną z nich była Mokosz – matka ziemia, opiekunka kobiet i strażniczka domowego ogniska. Każdej jesieni, gdy pola pustoszały po żniwach, a lasy mieniły się złotem i czerwienią, społeczność zbierała się, by uczcić Mokosz i podziękować za urodzaj. Ostatni piątek października był dniem szczególnym - kobiety odprawiały rytuały ku czci bogini i składały ofiary, aby Mokosz zapewniła szczęśliwy i dostatni rok. Dary, takie jak włóczka czy grzebień, pod koniec dnia palono w ogniu. Składano też ofiary w postaci pszenicy, słodkich bułeczek czy czerwonego wina, gdyż były one uznawane za symbole dobrobytu. Do strudni wrzucano monety, len lub przędzę, aby bogini chroniła wszystkie kobiety w rodzinie.  W dniu poświęconym Mokosz kobiety nie podejmowały codziennych prac. Uważano, że za nieposłuszeństwo bogini mogła ukarać nie tylko splątan

Polskie legendy: Czarcia Stopka

Działo się to w miejscu, gdzie z podziemi wychodzi się na powierzchnię, gdzie czasem widać dym z czarcich otchłani i czuć zapach siarki. A jednocześnie w miejscu gdzie powietrze jest krystalicznie czyste, widoki zapierają dech w piersiach, wiatr delikatnie szumi w koronach starych drzew, a rzeka Kamienna cicho pluska, opowiadając wędrowcom dawne historie. Właśnie tam, dawno temu, spotkał się anioł z diabłem.

Diabeł długo przyglądał się aniołowi, wzlatującemu aż do chmur i podziwiającemu dziką przyrodę gór. Skrzydlata postać co chwila pojawiała się i znikała, unosząc się w przestworzach niczym tancerz, który zapomniał o całym świecie i oddał się we władanie hipnotycznej muzyki. Czart uśmiechnął się pod swoim zakrzywionym nosem i chrapliwym głosem rzekł:

- Latasz i latasz w tę i z powrotem, jakbyś miał piórka w zadku.
- Przynajmniej nie muszę siedzieć w jednym miejscu i zazdrościć innym widoków - odparł spokojnie anioł.
- Phi, mnie nie potrzebne skrzydła. Widzisz tę dolinę? Przeskoczę ją jednym skokiem.
- Doprawdy?
- Załóżmy się. 
- O co?
- Jeśli ja wygram, przez rok nie będziesz tu latał i roztaczał tej swojej mdlącej anielskiej dobroci. 
- A jeśli ja wygram, przestaniesz męczyć tego biednego pastuszka, któremu regularnie płoszysz owce.
- Zgoda. 

Diabeł stanął na ogromnym głazie i z całych sił zaparł się nogami. Naprężył całe ciało, skoncentrował się, wymierzył odległość i skoczył. Poleciał bardzo wysoko, ale za to niezbyt daleko, a na pewno zbyt blisko by pokonać dolinę.

- Wygrałem! - zawołał z uśmiechem anioł.

A diabeł, jeszcze bardziej czerwony z wściekłości niż zwykle, szybko umknął w siną dal. Pozostał po nim tylko głaz z odciskiem stopy, nazwany na pamiątkę tego wydarzenia Czarcią Stopką.

Komentarze

Popularne posty